Systematyczność i cierpliwość to klucz do zagadki pt. „Chcę być zdrowa i szczęśliwa”
Witam mam na imię Monika – Niektórzy twierdzą, że mi odbiło – mówię z uśmiechem.
Skąd takie opinie? Zawsze otwarcie przyznawałam się do swoich problemów ze zdrowiem i momentów załamania. Teraz również otwarcie mówię o tym, że walczę o siebie.
Skończyłam marketing i zarządzanie na Uniwersytecie Łódzkim. Od 15 lat prowadzę własną firmę. Równie często jak w biurze można mnie spotkać na siłowni.
Choruję od dziecka, w wieku 10 lat okazało się, że mam bardzo podwyższone ASO i RF. Dostałam diagnozę – Młodzieńcze Reumatoidalne Zapalenie Stawów. Zbicie ASO zajęło mi 3 lata. Do 18 roku życia jedyną uciążliwą przypadłością było ciągłe chorowanie, głównie na anginy ropne. Stwierdzono gronkowca złocistego i w wieku 18 lat usunięto mi migdały. Wydawałoby się, że problem minął… jednak po 2 latach znów się zaczęło.
Wysokie TSH i przeciwciała – diagnoza Hashimoto.
„Jeśli ktoś nie doświadczy pewnych rzeczy, nie zrozumie”
Już dwa lata później w wieku 23 lat rozpoczęłam kolejną przygodę. Zaczęło się niewinnie od bólu podbrzusza. W przeciągu pół roku trafiłam do szpitala trzykrotnie z zapaleniem jajników i przydatków. W końcu zrobiono laparoskopie i zdiagnozowano Endometrioze. Jej leczenie trwało 10 lat, przerobiłam mnóstwo leków hormonalnych, antybiotyków, leków przeciwbólowych łącznie z morfiną. Przeszłam kilka operacji, po trzeciej żyłam nadzieją, że choroba już nie wróci. Ale nie dała o sobie zapomnieć, wróciła z podwójną siłą. Ból był nieznośny, paraliżował umysł i ciało. Życie znów zaczęło tracić sens. Żyłam jak na bombie, a intuicja podpowiadała mi, że czas na kolejny krok – czwartą i ostatnią operację.
„Zawsze byłam inna. Zawsze robiłam rzeczy wbrew naturalnemu myśleniu. Zawsze mówiłam, co myślę i robiłam to, co uważałam za słuszne”
Decyzję o operacji podjęłam na własną odpowiedzialność. Posunęłam się do usunięcia narządów rodnych, lub ładniej ujmując „symbolu kobiecości”.
Nie mam jajników, macicy i szyjki macicy – pełna histerektomia.
Zrobiłam to słuchając wyłącznie siebie. Ktoś mógłby pomyśleć, że to egoistyczne. Że bałam się bólu i to niepoważne żeby kobieta w wieku 33 lat okaleczała się w ten sposób.
Może tak jest, może większość osób, które oceniają mnie w ten lub inny sposób mają rację. Ale dla mnie najważniejszym jest, że zrobiłam to w zgodzie ze sobą. Byłam świadoma pozytywnych i negatywnych konsekwencji tej decyzji.
Nie żałuję tego co zrobiłam, jestem szczęśliwa i spełniona.
Często słyszę, że jestem wojowniczką, ale ja tak nie uważam. Ja po prostu chce żyć i cieszyć się życiem. Mam nadzieję, że moja historia komuś się przyda i pomoże przede wszystkim w szybkiej diagnostyce chorób oraz, że będziecie walczyć tak jak Ja to robię od dobrych paru lat.
Leczenie hormonalne, przyspieszona menopauza, ciąża z 30 kg bagażem oraz cztery operacje, nie wpłynęły na moje życie w pozytywny sposób. Przeciwnie.
Z uśmiechniętej aktywnej dziewczyny, zrobiłam się wrakiem człowieka.
Choroby współistniejące tj. RZS, zapalenie mięśnia sercowego, Hashimoto oraz terapia hormonalna zastępcza to wszystko musiało mieć swoje konsekwencje. Organizm nie wytrzymał w tak młodym wieku, takiego zawirowania. Waga szła w górę a moja samoocena w dół.
“Przychodzi znienacka, w najmniej oczekiwanym momencie, w chwili, w której się nie spodziewałam. Za każdym razem chce zawładnąć moim ciałem: głową, kręgosłupem, nogą, nerkami, pęcherzem, jelitami i co najważniejsze umysłem. Stara podporządkować sobie moje życie. Chce, abym straciła bliskie osoby i wszystkich znajomych. Jest bezwzględna, sieje strach, wywołuje ból i unieruchamia ciało. (…). Jest bezkarna i bezlitosna, bo jest nieuleczalna.”
Płakałam, nie mogłam na siebie patrzeć i dusiłam się sama w sobie. Stojąc przed lustrem szukałam dawnej Moniki. Ale już jej tam nie było. Kiedy dmuchałam kolejne świeczki na torcie, pomyślałam „czas wrócić do gry!”. Nie było łatwo, ale wiedziałam jedno – jeśli nie spróbuję będę żałowała do końca życia. Zaczęłam spełniać moje marzenie, marzenie o normalnym, aktywnym życiu. Nie robię bardzo wielu rzeczy, denerwuje się bo bym chciała. Ale wiem, że mój upór i determinacja mnie uratowały.
„Endometrioza zniszczyła mnie fizycznie i psychicznie, ale nauczyła mnie walki. I za to jestem jej wdzięczna. Teraz znowu walczę”
Myślałam, że moja walka w końcu się skończyła, niestety ta nadzieja okazała się złudna. Zaczęłam mieć problemy z sercem. Początkowo uznawano, że ten problem związany był z zaburzoną gospodarką hormonalną i Hashimoto. Jednak z czasem okazało się, że przeszłam „po cichu” zapalenie mięśnia sercowego. Pojawiła się również tachykardia.
Kilka miesięcy później zaczęły odzywać się bóle stawów i kości, diagnoza – Reumatoidalne Zapalenie Stawów. Dostałam leki i znów zaczęło się normować.
Zaczęłam normalnie funkcjonować, wróciłam do sportu.
Moja sielanka nie trwała długo. Zaczęły pobolewać mnie przedramiona i nadgarstki. Myślałam, że to objaw przetrenowania i postanowiłam odpocząć. Niestety, czy trenowałam czy nie, ból mi towarzyszył. Mogę śmiało powiedzieć, że rezygnacja z treningów dała gorsze skutki niż ruch.
Po zrobieniu pakietu badań reumatologicznych lekarze stwierdzili, że wszystko jest w porządku. Zaczęli mnie kierować do psychiatry mówiąc, że na siłę szukam sobie choroby!!!
„Motywacja jest tym, co pozwala Ci zacząć. Nawyk jest tym, co pozwala Ci wytrwać”
Problemy ze zdrowiem spowodowały, że zaczęłam przywiązywać wagę do tego co jem. Zaczęłam interesować się dietetyką i zdrowo się odżywiać. Skutkiem moich działań był fakt utraty wagi, ale i aspekt zdrowotny. Znalazłam zadowolenie i spełnienie w stosowaniu diety i aktywności fizycznej. Zaczęłam obserwować własne ciało i uczyć się go na nowo. Uważam, że sukces zależy od naszej świadomości.
NIE! MNIE NIGDY NIE ZDOBĘDZIESZ!
Mając takie doświadczenia z lekarzami zaczęłam sama szukać przyczyny bólu. Przypadkowo trafiłam na artykuł o objawach boreliozy. Okazało się, że pasują do moich problemów. Jednak jedno nie dawało mi spokoju.
Nigdy nie ugryzł mnie kleszcz lub tego nie pamiętam.
Zaczęłam drążyć temat i dziś, dzięki mojemu samozaparciu mam pewność skąd brały się te wszystkie bóle, złe samopoczucie, bezsenność lub nadmierna senność, zmęczenie.
Jestem posiadaczką boreliozy i koinfekcji (babesioza, bartonelloza, yersinioza, chlamydioza, anaplasmoza, mycoplasmoza).
Na dzień dzisiejszy jestem już rok po leczeniu. Na pewno jesteście ciekawi jak przebiegło!?
Ponieważ nie uznaję półśrodków, od razu zdecydowałam się na leczenie metodą ILADS. Dla niektórych leczenie bardzo kontrowersyjne, w mojej ocenie, kiedy podejmowałam decyzję jedyne słuszne i skuteczne. Liczyłam się ze skutkami ubocznymi, ale wiedziałam, że mogę wygrać! I tak początkiem 2017 roku pojawiłam się w gabinecie lekarza ILADS z historią mojej choroby, kompletem badań na boreliozę i koinfekcje, badaniami podstawowymi i wynikiem biorezonansu. Od razu zdecydowałam się na mocne uderzenie, leczenie antybiotykami i ziołami. I to był strzał w sedno, rok temu zakończyłam leczenie z pozytywnym skutkiem.
Pomimo, że w jakiś sposób uporałam się z chorobą. Prawdą jest jedna, ona jest we mnie i zostanie ze mną do końca moich dni…
Aktywna byłam już jako mała dziewczynka. Sala gimnastyczna była moim drugim domem. Sportu nie porzuciłam nawet wtedy, kiedy musiałam się poddać rehabilitacji kręgosłupa, którą przeszłam jako nastolatka. Zawzięłam się i trzy razy w tygodniu ćwiczyłam z rehabilitantem, dzięki czemu uniknęłam operacji. Tak naprawdę dzięki rehabilitacji pierwszy raz w życiu uświadomiłam sobie, że cierpliwość i systematyczność oraz pokora są tylko elementami układanki, które kształtują charakter człowieka.
WALCZCIE O SWOJE MARZENIA I PAMIĘTAJCIE MARZENIA SIĘ NIE SPEŁNIAJĄ MARZENIA SIĘ SPEŁNIA W KAŻDYM WIEKU.
Od ponad pięciu lat prowadzę w miarę aktywny i zdrowy styl życia. Często ludzie zadają mi pytanie, jak ja to robię. Odpowiedź jest bardzo prosta i zawsze ta sama – chodzi o zmianę nie diety, a swojego stylu życia, o odnalezienie w aktywności i zdrowym żywieniu zadowolenia.
Trzeba obserwować siebie i własne ciało, bo każdy reaguje na swój sposób.
Wszystko zaczyna się w umyśle i od nas samych zależy czy się uda. Trzeba sobie zdać sprawę z jednej rzeczy – to długotrwały proces i na efekty trzeba poczekać. Ile? Na to nikt nie zna odpowiedzi. Ale uwierzcie mi, że warto!
Zdrowe odżywianie, sport, BMW czy Hel…
Czy to moje hobby? Na pewno to moja odskocznia od codziennych problemów, pracy i chorób.
Niektórym dieta kojarzy się wyłącznie z wyrzeczeniami i…karą. Nie sprawia im to żadnej przyjemności. Jednak ja podchodzę do tego inaczej, gotowanie jest dla mnie przyjemnością. Mimo, że nie jestem z zawodu dietetykiem, doskonale wiem jakie produkty powinnam spożywać, aby dostarczyć mojemu organizmowi jak najwięcej substancji odżywczych, mikroelementów i witamin. Aby mógł prawidłowo i sprawnie funkcjonować. Używam rozmaitego rodzaju warzyw, mięs i przypraw.
Mogłoby się wydawać, że taka pasja zajmuje naprawdę dużo czasu. Jednak kiedy gotowanie staje się pasją i sprawia radość, nie zwraca się uwagi na czas.
Dzięki tej pasji łatwiej mi walczyć z problemami zdrowotnymi. Nie ma co się bać przygotowywać rozmaite potrawy, których do tej pory nie było na naszych talerzach. Warto posiadać szeroką wiedzę na temat produktów, ponieważ powinniśmy wiedzieć jakich substancji nam one dostarczają i jak mogą pomóc w leczeniu.
Poza tym będziecie mogli pochwalić przed naszą rodziną nowymi zdolnościami kulinarnymi i zarażać innych tą pasją.
Sport w moim życiu… jest od dziecka.
Od dziecka ciągle w ruchu. Teraz wiem, że sport kształtuje wytrwałość, poczucie poszanowania siebie i otoczenia, uczy pokory. Sport nauczył mnie pozytywnego stosunku do ludzi i otaczającego mnie świata, podnosi sprawność umysłową. Sport wywiera znaczny wpływ na mój rozwój fizyczny, przygotowuje go do wysiłku fizjologicznego i psychicznego, pomaga kształtować moją wolę i siłę charakteru. I tak naprawdę sport plus zdrowe odżywienie tworzą całość i pomagają mi walczyć z przeciwnościami losu.
Monika i BWM… miłość od pierwszego wejrzenia.
Zaczęło się niewinnie. Dostałam w prezencie e21 jako pierwszy w życiu samochód. Pamiętam jak dziś. Pierwsze skojarzenie – rekin. Wsiadłam, odpaliłam i tak to się zaczęło. E28, E30, E36, E46, E34, było ich kilka łącznie przez 12 lat ok 22 szt. Obecnie moje serce należy do E39. Ktoś powie, że to tylko samochód no cóż dla mnie to coś więcej. Dla mnie to nie jest tylko blacha i koła. Dla mnie BMW ma duszę i historię. I nie ukrywam ten tylni napęd… kto jeździł choć raz wie o czym mówię.
Hel
Hel mój azyl, moja bajka – tam gdzie pociągi kończą swój bieg i gdzie czas zatrzymuje się w miejscu. Czy to krótki wyjazd na weekend czy długi urlop. To bez znaczenia, wsiadam w auto i pokonuje 450km bez mrugnięcia okiem. Las, morze, plaża, wiatr, cisza i spokój… Tam ładuje swoje baterie. Tam znikają smutki dnia codziennego a życie nabiera innych barw.
Jest to dla mnie bardzo wyjątkowe miejsce i na zawsze takim pozostanie.
Przestaje być niewolnikiem telefonu, internetu, telewizji i tego wilczego pędu, który towarzyszy mi na co dzień. Niby każdy dzień jest inny, a zarazem taki sam – praca, dom i tak w kółko. Kąpiele w morzu, wieczorne spacery brzegiem, szum morza, fale bijące o brzeg, jazda rowerem po lesie, bieganie. To wszystko sprawia, że czuję się jakbym przeniosła się do innego świata. I tego właśnie mi trzeba!!! Choć czasem pada deszcz, wieje mocniejszy wiatr, a sztorm jest normalnym zjawiskiem uwielbiam tam jeździć żeby od tak po prostu nic nie robić.
Wszystkim ludziom polecam znaleźć sobie takie miejsce na ziemi – miejsce, gdzie można spokojnie odpocząć od wszystkiego i wszystkich. Jedni lepiej czują się nad morzem, inni w górach. Na szczęście w naszym pięknym kraju mamy zarówno jedno jak i drugie, więc z pewnością każdy znajdzie coś fajnego dla siebie. Czasem są takie dni gdzie, brakuje człowiekowi powiewu świeżości, dlatego radzę uciec w taki swój kąt.
Wierzcie mi, że jeżeli życie Was męczy, denerwuje, irytuje to nic tak nie pomoże, jak zresetowanie głowy w takiej swojej bajce. U mnie sprawdza się to bez dwóch zdań.
Polska to piękny kraj, spójrzcie czasem dalej niż przez swoje okno. Pomyślcie, żeby poszukać sobie takiego azylu na reset bo życie jest za krótkie, żeby z niego nie korzystać. A jeżeli już znaleźliście taką swoją przystań to nie zapominajcie o niej i dbajcie o nią, kochajcie ją całym sercem tak jak robię to właśnie Ja.