Dr Ty Vincent z Alaski, na początku roku 2015 opracował metodę regulacyjną systemu immunologicznego aby pozostawić go z dala od stanów zapalnych. Nazwał ją LDI, (immunoterapia o niskim poziomie dawkowania). Dr Vincent uważa, że antybiotyki nie są konieczne do leczenia Lyme, potrzebna jest jedynie regulacja nadaktywnego układu odpornościowego. W połowie 2016 metoda trafiła do przetestowania jej w leczeniu Lyme. Większość objawów Lyme jest spowodowana nadprodukcją cytokin zapalnych przez system immunologiczny, a zmniejszenie tego stanu zapalnego może pomóc osobie w pozbywaniu się objawów. Trzeba wyraźnie powiedzieć że metoda nie ma oparcia klinicznego, choć objawy spadają do 90%. Lekarze przestrzegają przed nadmiernym optymizmem, bo nikt nie wie co będzie po jakimś czasie, czy choroba wróci czy nie. Aby pohamować zapędy komórek Th1 i Th2 przed nadmiernym wydzielaniem cytokin, należy zwiększyć ilość komórek regulacyjnych Treg. Zagęszczenie ich w organizmie faktycznie przynosi oczekiwane rezultaty co udokumentowano naukowo. Pozostaje problem jak przekonać Treg aby wiedział kiedy hamować Th1, a kiedy uwalniać Th2.
Co to jest LDI? Jest to ciecz, która zawsze składa się z dwóch składników. Jedną z nich jest enzym o nazwie beta-glukuronidaza którego zadanie jest zagęszczenie Treg. Drugi składnik jest wymienny w zależności od tego co leczymy. Są to martwe patogeny. Jeśli więc będziemy przykładowo leczyć bartonellę, to tym składnikiem będą martwe bakterie bartonelli. Ma to za zadanie ukierunkowanie komórki Treg na jaki patogen ma zwrócić uwagę.
Metoda ta jest niemal magiczna i jest tak prosta że wydaje się wręcz niemożliwa. Problemem jest dobranie indywidualnej dawki. Już zaczęły specjalizować się w tym co niektóre placówki choćby ta (https://www.holtorfmed.com/low-dose-immunotherapy-ldi/) dzwonimy i już się nami zajmują. LDI można podawać przez wstrzyknięcie pod skórę lub możemy go zaaplikować pod język. Rozpoczęcie dozowania jest bardzo niskie. Następuje ono przez rozcieńczenie wielu zarazków. Następnie płyn ulega zagęszczeniu. Już po kilku dniach u ciężko chorych na Lyme uzyskano dużą poprawę, nawet do 90%. U bardziej opornych poprawa przychodzi po kilku tygodniach.
Czy w Polsce jest ta metoda gdzieś stosowana? I czy dotyczy również chorób autoimmunologicznych nie związanych akurat z boleriozą?