suplementy_borelioza_marihuana

Borelioza, znana także jako choroba z Lyme, należy do chorób wywoływanych przez bakterie. Krętki Borrelia burgdorferi przenoszone są głównie przez kleszcze. Każdy z tych owadów może być potencjalnym nosicielem owej bakterii, a także innych, wywołujących babeszjozę, tularemię czy riketsjozę. W naszym kraju są to jednak rzadkie, niemniej bardzo poważne schorzenia. Kleszcze żerują od wczesnej wiosny, do późnej jesieni, i w tym okresie może dojść do zakażenia wraz ze śliną owada. Rzadziej zdarza się, że następuje ono poprzez ukłucie komara czy bąka. W Polsce najczęściej choroba jest przykrą „pamiątką z wakacji” na obszarze Podlasia i Mazur.

Borrelia burgdorferi atakuje wiele różnych narządów, a choroba często rozwija się w ukryciu przez długi czas. Początkowym, alarmującym objawem jest rumień wędrujący – najczęściej przypominający pierścień, przejaśniony w środku. Zazwyczaj od ukąszenia mija wtedy tydzień, maksymalnie miesiąc czasu. Jednak może też wcale się nie pojawiać. Ponieważ rumień wędrujący nie powoduje bólu ani świądu może zostać przeoczony, szczególnie jeśli kleszcz został znaleziony na plecach czy karku – miejscach, którym nie przyglądamy się zbyt często. Jego wystąpieniu towarzyszą objawy mogące przypominać grypę, jak ból stawów, gorączka i gorsze samopoczucie. Rumień zanika, ale to nie oznacza, że choroba odeszła w niepamięć – o ile nie przyjmowaliśmy skutecznych antybiotyków.

Kolejne, drugie stadium boreliozy nadchodzi po kilku miesiącach i może obejmować kilka narządów. Najczęściej zaatakowane są stawy, przede wszystkim kolanowy, skokowy lub łokciowy. Pojawia się obfity wysięk, który bez leczenia może przejść w przewlekającą się formę. Towarzyszą mu bóle kości, mięśni, ścięgien. Około 5% chorych cierpi na dolegliwości ze strony serca – arytmię oraz zapalenie mięśnia sercowego. Objawy mogą przypominać zawał serca, którym towarzyszy duszność przy podejmowaniu wysiłku, związana z nieefektywnym jego działaniem jako „pompy” tłoczącej krew do naczyń.

Jednak najrzadszą, zarazem najpoważniejszą, ale też najbardziej trudną do wykrycia postacią jest neuroborelioza. Jedynie połowa osób mających objawy neuroboreliozy przypomina sobie ukąszenie kleszcza. Szczególnie, że od tego momentu do ujawnienia się choroby mija nawet kilka miesięcy (od 2 do 3) – wystarczająco wiele, by nie wiązać tego wydarzenia z pojawiającymi się dolegliwościami. W stadium II choroby, kiedy może dojść jeszcze nawet do samoistnego zaniku jej objawów, są to porażenia kończyn, niedowłady, porażenie nerwu twarzowego (powodujące asymetrię twarzy), oraz dotkliwe bóle korzeniowe. Dołącza się do tego, u niemal połowy osób ból głowy.

Stadium III boreliozy, które związane jest z przetrwałą obecnością krętków Borrelia w układzie nerwowym, trwa zazwyczaj latami. Występują w nim szczególnie przykre bóle neuropatyczne, przymuszające do ciągłego przyjmowania silnych leków przeciwbólowych – nawet pochodnych morfiny. Dolegliwości te wynikają z uszkodzenia samych nerwów, a nie realnego zniszczenia tkanek. Borrelia atakuje również mózg i odżywiające go naczynia krwionośne. Rezultatem tego mogą być udary, porażenie czterokończynowe, zaburzenia chodu, a także niezbyt uchwytne objawy jak zaburzenia zachowania, depresja. Pewną poszlaką mogą być pojawiające się zmiany skórne, często towarzyszące późnej neuroboreliozie. Określane są jako przewlekłe zanikowe zapalenie skóry. Początkowo pojawiający się sinoczerwony obrzęk występujący na kończynach, po dokonanej destrukcji naskórka doprowadza do powstania trudno gojących się, głębokich owrzodzeń.

W Europie neuroborelioza przebiega nieco inaczej niż w Ameryce Północnej, dlatego ich schematy leczenia i wytyczne dla lekarzy mogą nie mieć zastosowania w naszym kraju. Tłumaczy się to odmiennością bakterii je powodujących. W USA borelioza – choroba z Lyme przejawia się jako niewielkie bóle głowy (związane z podrażnieniem opon mózgowo-rdzeniowych), a porażenie rzadko dotyka innego nerwu niż twarzowy (co zwykle pozostaje defektem jedynie kosmetycznym), które w 99,2% przypadków cofa się samoistnie.

Europejskie krętki są bardziej agresywne. Znacznie częściej powodują uszkodzenia nerwów, oraz rozwój wspomnianej neuropatii. A ból ten jest zupełnie inny niż fizjologiczny, będący ostrzeżeniem przed uszkodzeniem narządów. Bywa odczuwany ciągle, porównywany do uczucia „palenia” i „przypiekania na ogniu”, albo przybiera charakter nagły, wyjątkowo silny, wręcz „przeszywający”. Może łączyć się z przeczulicą (allodynia) – co sprawia, że nawet założenie ubrania pociąga za sobą falę bólu. Często pojawia się w nocy, zakłócając sen. Dlatego nie dziwne, że wtórnie wywołuje depresję, która również może być skutkiem zniszczeń powodowanych przez obecność krętków w mózgu. W nieleczonej boreliozie pojawiają się też inne komplikacje – zespół przewlekłego zmęczenia, dolegliwości ze strony stawów, uczucie drętwienia kończyn, niepokój oraz zaburzenia lękowe.

Jedynym sposobem na wykrycie choroby jest badanie przeciwciał w surowicy krwi 2 metodami (immunoenzymatyczną oraz western-blot). Jednak niedoskonałość tych testów sprawia, że nie mogą być jedynymi wyznacznikami różnicującymi stan zdrowia i choroby. Ich czułość (zdolność do wykrywania chorych osób) wynosi zaledwie 55%. Stąd równie ważne są objawy kliniczne. Jedyną skuteczną metodą na wybicie bakterii są antybiotyki, aczkolwiek często i po nich objawy nie ustępują całkowicie. Prowadzi to do wielu spekulacji w środowisku medycznym na temat tego, czy krętki nie są zdolne do przeżywania w tkance nerwowej, i czynienia w niej dalszego spustoszenia. Wyróżnia się nawet „zespół po przebytej boreliozie”, z uczuciem ciągłego zmęczenia, drętwieniem kończyn, zaburzeniami snu i upośledzeniem pamięci oraz innych zdolności poznawczych. Dla tych ludzi antybiotyki nie są skuteczniejsze od placebo.

Zaburzenia takie jak przewlekłe bóle, depresja czy lęk stanowią natomiast klasyczne wskazania do zastosowania medycznej marihuany. Kannabinoidy pobudzają bowiem receptory układu kannabinoidowego znajdującego się w niemal każdej tkance naszego ciała. Ten układ jest wybitnie istotny w regulacji wielu procesów, dlatego w naszym ciele wciąż wytwarzane jest nasze „własne” THC, pod postacią endokannabinoidów. Zawarte w Cannabis spp. substancje działają przeciwbólowo, zmniejszają odczyn zapalny chroniąc tkanki przed uszkodzeniem, a niektóre z nich wykazują niezależnie od receptorów inne właściwości – np. antyoksydacyjne (jak kannabidiol). Co więcej, udowodniono że współdziałają z lekami opioidowymi, potęgując przeciwbólowe działanie morfiny. Dzięki temu właśnie, podobny efekt zmniejszenia bólu można uzyskać, stosując mniejszą jej dawkę. W depresji zaś odnotowuje się obniżone stężenia endokannabinoidów, stąd podejmuje się próby leczenia tego zaburzenia za pomocą marihuany. Wydaje się, że w leczeniu objawów boreliozy, a dokładniej jej postaci zajmującej układ nerwowy, marihuana może stać się doskonałym środkiem na łagodzenie przykrych dolegliwości.

Po odkryciu przeciwbakteryjnych właściwości marihuany pojawia się jednak kolejna, kusząca teoria. Wedle niej, kannabionidy (THC czy CBD) miałyby zabijać przetrwałe w tkance nerwowej krętki, a zatem umożliwić całkowite wyleczenie boreliozy. Istotnie, ekstrakty z Cannabis sativa mają zabójcze właściwości względem wielu patogenów – zarówno bakterii (Pseudomonas aeruginosa, Vibrio cholerae i opornego na antybiotyki szczepu Staphylococcus aureus –MRSA), ale też grzybów (Candida albicans, Cryptococcus neoformans). Warto też zaznaczyć, że jeden kleszcz może być nosicielem więcej niż jednego organizmu wywołującego chorobę – stąd szerokie spektrum działania tych związków nabiera dodatkowego znaczenia. Teoria ta nie doczekała się weryfikacji, co więcej, istnieją pewne przesłanki, że marihuana może osłabiać odporność przeciwko niektórym wirusom – na przykład opryszczki (HSV – Herpes simplex virus).

Marihuana może zatem pomagać w wielu dolegliwościach, które wiążą się z boreliozą. Jest jedną z bezpieczniejszych opcji leczenia bólu neuropatycznego (wedle dr Sanjay Gupty). Nie powoduje tolerancji, ani poważnych skutków obocznych (jak porażenie ośrodka oddechowego przez morfinę). Nie mówiąc już o jej zdolności do kojenia cierpień odczuwanych przez naszą psyche – znoszenia poczucia lęku i usuwania negatywnych emocji. Jej niska toksyczność to istotna zaleta – w USA szacuje się, że co 19 minut umiera 1 osoba z powodu komplikacji związanych z lekami przepisywanymi na receptę. Nie mamy jednak pewności, czy kannabinoidy rzeczywiście mogą wyleczyć samą boreliozę. Na szczęście – nie możemy też tego wykluczyć.

źródło:
  • http://medycznyolej.org/marihuana-i-neuroborelioza